Kiedy złość piękności szkodzi
- Paula Sołtys
- 29 paź
- 1 minut(y) czytania
Gniew nie znika, kiedy go zagłuszysz.
Nie znika, kiedy mówisz „wszystko okej”.
Nie znika, kiedy się uśmiechasz, choć w środku krzyczysz.
Zamknięty gniew nie przestaje istnieć.
On się przekształca.
W napięcie w klatce piersiowej.
W ucisk w gardle.
W nerwowe scrollowanie.
W bezsenność.
W lęk.
I nagle boisz się mówić „nie”.
Przepraszasz, zanim zdążysz pomyśleć.
Czujesz pustkę albo panikę – i nie wiesz, skąd to się bierze.
A może to nie lęk jest Twoim głównym problemem?
Może to właśnie gniew?
Zamrożony. Skurczony. Nienazwany.
Dla wielu z nas wyrażanie złości było zakazane.
W domach, gdzie dzieci były „grzeczne”. Gdzie nie było miejsca na „fochy”, „histerie”, „robienie scen”złość była czymś złym. A przecież… złość to siła.
Złość daje energię.
Złość mówi: „to przekroczyło moje granice”.
Złość, kiedy ją rozpoznasz i nazwiesz, staje się Twoim sprzymierzeńcem.
Ale najpierw trzeba się nauczyć… jak ją w ogóle poczuć.
Jak rozpoznać emocje, które latami były tłumione?
Zacznij od ciała.
Bo ciało wie, zanim zrozumiesz.
Zamknij oczy. Oddychaj. Skanuj. Zauważ. Nazwij. Nie oceniaj.
Brzmi prosto? Nie zawsze takie jest. Ale w tym procesie nie musisz być sam.
Jeśli Twój lęk wydaje się „znikąd” – może to złość domagająca się głosu.
Jeśli czujesz wykończenie, choć „wszystko ogarniasz” – może czas przestać tłumić i zacząć czuć.






Komentarze